Nie ma zakazu zatrzymywania ani znaków informujących o płatnym parkingu. Wielu kierowców myśli więc, że odnalazło w samym centrum Wrocławia miejscówkę do bezpłatnego parkowania. Nic bardziej mylnego! To pułapka, która może kierowców słono kosztować! A wszystko przez mały znak, który niewielu kierowców kojarzy.
Mowa o Ostrowie Tumskim. Na kilku jego uliczkach, m.in. na placu Katedralnym (za ogrodem botanicznym), w okolicach hotelu im. Jana Pawła II czy na ul. Świętego Marcina (to ta prowadząca w stronę Mostu Młyńskiego) można odnieść wrażenie, że parkując samochód nie łamiemy żadnego przepisu. Płatne parkingi są wyznaczone gdzie indziej, przy ulicach nie ma znaku zakazu zatrzymywania i postoju, na jezdni nie widać żadnych znaków poziomych. Z dnia na dzień parkuje tam więc coraz więcej aut. W poniedziałek na ulicy Świętego Marcina zaparkował nawet… miejski autobus.
Ostrzegamy jednak! Po wizycie w tym miejscu patrolu straży miejskiej można się srogo zdziwić. Cały obszar Ostrowa Tumskiego jest bowiem objęty strefą zamieszkania. Informują o tym małe znaki umieszczone przy każdym wjeździe na Ostrów. Zgodnie z kodeksem drogowym, strefa zamieszkania to obszar, w którym piesi mają prawo poruszać się po jezdniach, na dodatek mają na nich pierwszeństwo, a kierowców obowiązuje ograniczenie prędkości do 20 km/h. Jest jeszcze jedna ważna zasada – w strefie zamieszkania parkowanie jest dozwolone tylko w wyznaczonych miejscach. W praktyce na Ostrowie Tumskim te miejsca to płatne miejskie parkingi, względnie koperty dla samochodów elektrycznych (no i oczywiście te dla niepełnosprawnych). Parowanie poza wyznaczonymi miejscami to wykroczenie. Za jego popełnienie zapłacimy 100 zł mandatu i dostaniemy 1 punkt karny.