Wrocławski „Trójkąt Bermudzki” to część osiedla Przedmieście Oławskie, leżąca w trójkącie między ulicami Traugutta, Kościuszki i Pułaskiego. Na długiej lata zdobyło bardzo złą sławę i opinię miejsca, w które samemu lepiej nie zapuszczać się po zmroku. Dziś powoli próbuje odzyskiwać dobre imię, ale droga jeszcze daleka.
A czy wiecie, że przed wojną w niemieckim Breslau dzisiejszy „Trójkat Bermudzki” był jedną z najbardziej reprezentacyjnych dzielnic w mieście? W tutejszych eleganckich kamienicach z dużymi, wysokimi mieszkaniami, żyli bogaci Niemcy, przedsiębiorcy, szefowie firm, a lokalne sklepy oferowały wyszukany asortyment, na który nie brakowało klientów. Okolica mocno ucierpiała w czasie Festung Breslau w 1945 roku.
Zła sława wrocławskiego „Trójkąta Bermudzkiego” wywodzi się z lat 80. XX wieku, z okresu stanu wojennego. Nazwa ta, nawiązująca do znanego z tajemniczych zaginięć obszaru Atlantyku, pojawiła się w prasie podziemnej ok. 1982 roku.
„Trójkąt” zyskał mroczną reputację z powodu panującej tam wówczas atmosfery. Wysoki wskaźnik przestępczości, ubóstwo, patologia społeczna i zaniedbanie infrastruktury tworzyły ponury klimat, sprzyjający działalności przestępczej.
Mieszkańcy opowiadali historie o ludziach znikających bez śladu, brutalnych napaściach i handlu nielegalnymi substancjami. Powstały mroczne legendy i plotki, potęgujące złą sławę tego miejsca.
Warto jednak pamiętać, że obraz ten jest uproszczony i z czasem uległ przedawnieniu. Chociaż w przeszłości „Trójkąt Bermudzki” rzeczywiście był miejscem niebezpiecznym, dziś jego charakter się zmienił. Wiele budynków zostało wyremontowanych, powstały nowe inwestycje, a przestępczość spadła.
Obecnie „Trójkąt Bermudzki” pozostaje raczej lokalną legendą, niż rzeczywistym zagrożeniem. Chociaż nadal istnieją tam miejsca, których lepiej unikać, rejon ten zyskuje coraz bardziej pozytywny wizerunek. Staje się się coraz bardziej popularny wśród studentów i młodych artystów, którzy doceniają jego unikalny klimat i bliskość centrum miasta.