Lekarze z Borowskiej łapią się za głowy. Od maja na tamtejszy szpitalny oddział ratunkowy trafia codziennie o około 30 pacjentów więcej niż rok temu. Większość to ofiary wypadków komunikacyjnych, brawury na rowerach i hulajnogach, jazdy bez kasku pod wpływem alkoholu i innych środków odurzających. Do tego dochodzą odwodnienia u seniorów i poparzenia słoneczne u dzieci.
– To dla całego personelu ogromne wyzwanie. Od maja obserwujemy zwiększoną liczbę pacjentów, to nawet o 1000 osób miesięcznie więcej w porównaniu z ubiegłym rokiem. To oznacza mniej więcej 30 pacjentów dodatkowo każdego dnia. I to zarówno dorosłych, jaki i dzieci, bo od 4 lat mamy oddział ratunkowy dla najmłodszych – mówi dr Janusz Sokołowski, lekarz kierujący Szpitalnym Oddziałem Ratunkowym Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Coraz więcej jest pacjentów z bardzo poważnymi urazami, najczęściej po wypadkach komunikacyjnych, w ciężkim stanie, gdzie każda sekunda decyduje o ich życiu. Tylko w tym roku takich chorych jest o 50 proc. więcej niż w zeszłym roku. Do połowy lipca tego roku lekarze zakwalifikowali do leczenia w Centrum Urazowym 30 najciężej chorych, z wielonarządowymi urazami, a w całym 2023 roku było takich pacjentów 20.
Dla medyków pracujących na SOR-ze wakacje to bardzo trudny czas. Lekarze, ratownicy medyczni, pielęgniarki, sanitariusze, salowe, pracujący na recepcji i wypełniający statystyki – wszyscy mają więcej pracy i zadań. Codziennie na dyżurze pracuje co najmniej 35 osób. Wspierają ich studenci UMW.
– Latem jesteśmy bardziej aktywni, uprawiamy różne dyscypliny sportu, próbujemy czegoś nowego nie zawsze ostrożnie i z głową. Nie brakuje brawury i braku rozsądku. To widzimy nie tylko u nastolatków, ale także u ich rodziców. Szczególnie wieczorem wypadków jest więcej, gdy jesteśmy już zmęczeni, rozkojarzeni – dodaje dr Janusz Sokołowski.
Wśród poszkodowanych najwięcej jest jeżdżących na hulajnogach elektrycznych i rowerzystów. Po obrażeniach od razu widać, czy pacjent miał na głowie kask i z jaką prędkością jechał. Jeśli miał – to wypadek kończy się na ogół na zadrapaniach, stłuczeniach, skręceniach, czasem złamaniach. Jeśli nie – urazy twarzoczaszki bywają bardzo poważne. Niestety – bardzo wielu pacjentów jest pod wpływem alkoholu lub innych substancji odurzających. To zmora ratowników.
Niestety latem więcej jest także wypadków komunikacyjnych. Bliskość autostrady sprawia, że to tu – na SOR przy ul. Borowskiej – najczęściej transportowani są pacjenci. I to zarówno drogą lądową – karetkami, jak i przy pomocy Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Pogoda tego lata także nas nie rozpieszcza. Na SOR trafiają ofiary plażowania bez umiaru – z poparzeniami. Ale też dzieci i seniorzy z odwodnieniem organizmu. Dla starszych pacjentów wysokie temperatury to poważne zagrożenie omdleniami czy takimi chorobami jak zapalenie płuc i dróg moczowych. Nie ma dnia, by karetka nie przywiozła takich poszkodowanych na SOR.
– Lipiec jest bardzo pracowity, bardzo wielu mamy pacjentów. No cóż zobaczymy jaki będzie kolejny miesiąc wakacji – dodaje dr Sokołowski.
Źródło: Uniwersytecki Szpital Kliniczny we Wrocławiu